Arkadiusz Skoneczny: Może kiedyś wrócę do Tomaszowa

Opublikowano w Uncategorised

Tomaszowski Informator Tygodniowy Numer: 44 (1422) z 3 listopada 2017 r.

Przygodę łyżwiarską zaczynał w rodzinnym Tomaszowie. Był obiecującym panczenistą, później fizjoterapeutą sportowców. W końcu został trenerem jednej z najlepszych zawodniczek w kraju, która na mistrzostwach nie miała sobie równych.

Arkadiusz Skoneczny znowu w rodzinnym Tomaszowie

- Gratulacje. Pana podopieczna Natalia Czerwonka jest największą gwiazdą tomaszowskich mistrzostw. Dobra dyspozycja na pewno cieszy
- Dziękuję bardzo. Właściwie start w Tomaszowie był dla nas jednym z etapów przygotowań do sezonu olimpijskiego. Niebawem Natalia wystartuje w Pucharach Świata, które będą ważnymi sprawdzianami przed igrzyskami. Dopiero tam ma zaprezentować najwyższą dyspozycję.
- Można powiedzieć, że przeszedł pan całą drogę łyżwiarską. Najpierw jako zawodnik KS Pilica...
- Jestem tomaszowianinem. Tu się wychowywałem i przez wiele lat trenowałem na starym torze. Tutaj zakochałem się w łyżwiarstwie. Pamiętam, jak
jeździliśmy na wietrze i w deszczu. To nie było przyjemne, ale były zupełnie inne czasy. Teraz już dzieciaki nie chciałyby trenować w takich warunkach. Kiedyś nie zwracało się na to uwagi.
- Później został pan fizjoterapeutą i w końcu trenerem.
- Po zakończeniu przygody z łyżwiarstwem (jako zawodnik) podjąłem się pracy fizjoterapeuty. Byłem z polską kadrą na igrzyskach olimpijskich w Vancouver w 2010 r. i w Soczi w 2014 r. (tam polscy łyżwiarze święcili wielkie sukcesy - przyp. red.). Następnie przez dwa lata pracowałem z kadrą rosyjską, z najlepszymi trenerami, m.in. z Konstantinem Połtawcem i Pawłem Abratkiewiczem, od których bardzo dużo się nauczyłem. Zawsze chciałem zostać trenerem. W końcu moje marzenie się spełniło. Zająłem się pracą szkoleniową.
- A dlaczego w MKS Zagłębie Lubin, a nie w rodzinnym Tomaszowie?
- Akurat tak się ułożyło. Cztery lata temu zacząłem współpracę z Natalią Czerwonką, która zaczęła trenować poza kadrą. Na razie pracuję dla klubu w Lubinie, ale nie wykluczam, że kiedyś wrócę do Tomaszowa, może w roli szkoleniowca. Jest tutaj bardzo uzdolniona grupa młodzieży, która za kilka lat będzie stanowić o sile kadry narodowej. Teraz mają obiekt na światowym poziomie, na którym mogą się rozwijać.
- Często pan odwiedza rodzinne miasto?
- Zawsze lubię tutaj wracać. Zresztą na stałe mieszkam w Kielcach, więc mam blisko. Myślę, że teraz będziemy z Natalią i innymi łyżwiarzami częściej przyjeżdżać do Tomaszowa. Zawody Pucharu Świata w tej hali, to tylko kwestia czasu. Chciałbym wtedy pokazać się z moimi zawodnikami. Specjalizują się na dystansie 1500 m. To była również moja koronna konkurencja.
- Pojedzie pan na swoje trzecie igrzyska do Pjongczang?
- Trudno powiedzieć. Najpierw musimy się zakwalifikować. Chociaż z obecną formą Natalii, to nie powinien być duży problem. Na Pucharach Świata w Calgary i Salt Lake City chcielibyśmy pokazać optymalną dyspozycję. Trenowaliśmy tam latem, przygotowaliśmy się do sezonu. Natalia zna doskonale te obiekty. Celujemy w podium PŚ. Później okaże się, ile będzie miejsc dla sztabu szkoleniowego. Mam nadzieję, że będą mógł pojechać do Korei z moją zawodniczką.
- A jakie cele na igrzyska?
- Na pewno będzie walka o medal w drużynie. Mamy pięć bardzo mocnych zawodniczek. Wewnętrzna rywalizacja powinna jeszcze podnieść ich poziom. A indywidualnie też będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony.
- Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia...
- ...korzystając z okazji chciałbym jeszcze pozdrowić wszystkich znajomych w Tomaszowie i kibiców łyżwiarstwa.

Rozmawiał: Adrian Grałek